niedziela, 20 października 2013

Zawieszenie bloga

Z prywatnych powodów zawieszam bloga na czas nieokreślony.

środa, 9 października 2013

Część 5

         Po przyjeździe do domu poszłam od razu do swojego pokoju. Tam usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać, znowu. Chciałam, żeby ten koszmar się skończył. Niestety, nie było to możliwe. On miał się nigdy nie skończyć - każdy już wiedział, że Elisa jest moją matką, co oznaczało, że dalej będą mi dokuczać. Po chwili przyszła do mnie matka.
- Melissa... Możemy porozmawiać? - zapukała do moich drzwi. Pomimo ogromnej niechęci, kiwnęłam głową na znak, że możemy. - Co się wydarzyło dzisiaj w szkole? - spytała, a ja milczałam. Wiedziałam, że dokładnie wie co. Ojciec na sto procent powiedział jej wszystko. - Mel, nie możesz tego dusić w sobie.
- A jednak mogę. Zresztą tata na pewno ci powiedział. - kiwnęła głową.
- Owszem, powiedział, ale chciałam tego dowiedzieć się od ciebie. - milczałam. Nie wiedziałam co jej powiedzieć. Z jednej strony powinna wiedzieć, bo to moja matka, a z drugiej nie chciałam z nią rozmawiać, ponieważ to ona przyczyniła się do tego, że teraz jestem wyśmiewana. Nienawidziłam jej za to.
- Robili sobie ze mnie różne żarty. Wyśmiewali się ze mnie. - odpowiedziałam wreszcie. Obie milczałyśmy. Ja czekałam aż Elisa coś powie, a ona nie wiedziała co odpowiedzieć. Nic dziwnego. Wyśmiewali się ze mnie przez nią. - Wyjdź, chcę zostać sama. - powiedziałam cicho. Nie zrobiła tego. Byłam pewna, że usłyszała moje słowa.
- To się skończy, Mel. Niedługo o tym zapomną.
- Co mi z tego, że niedługo to się skończy, skoro teraz jestem pośmieliskiem szkoły?!
- Jeśli chcesz... Przepiszemy cię do innej szkoły... A na razie zostań w domu, przez kilka dni.
- Dobrze też będzie, jeśli nie będziesz chodzić na treningi, wtedy zapomną o tobie. - wtrącił się  ojciec. Do tej pory nie zauważyłam go, musiał dojść przed chwilą. Pokręciłam głową.
- To o to wam chodzi?! Chcecie mnie oderwać od piłki nożnej?!
- Melissa, to nie tak... - zaczęła mama, ale nie pozwoliła jej skończyć.
- Nie odciągniecie mnie od piłki nożnej, możecie o tym zapomnieć! - powiedziałam, wstałam z łóżka, wyminęłam w przejściu ojca i zbiegłam na dół. Tam ubrałam buty i wyszłam z domu, udając, że nie słyszę, jak rodzice mnie wołali. Nie wiedziałam gdzie pójdę, chciałam po prostu stamtąd wyjść. Nie mogłam patrzeć na nich.
        Poczekałam, aż moja klasa skończy lekcje i poszłam do Colina. Nie chciałam pójść do Jake'a ze względu na to, że za nim by zakumał o co chodzi, to ja zdążyłabym się mocno zirytować.
- Colin, mam dość. - jęknęłam. Podał mi wcześniej zrobione kakao.
- Wierzę ci, Mel. Też miałbym dość. Idziesz dzisiaj na trening?
- Nie wiem... Nie chcę tam wracać na razie. - kiwnął głową.
- Co tym razem wymyślili?
- Próbują mnie oderwać od piłki nożnej. - odpowiedziałam. Colin powiedział jeszcze kilka zdań, zachęcił mnie do picia kakaa i piliśmy go w ciszy. Później pogadaliśmy i poszliśmy do mnie po rzeczy na trening, na który następnie poszliśmy.

piątek, 4 października 2013

Cz. 4

        - Zaraz będziemy w domu. - powiedział ojciec, gdy staliśmy na światłach.
- Nie jestem ślepa. - powiedziałam oschle.
- W to nie wątpię. Ale wiesz co będzie, jeśli będziesz nie miła dla matki?
- Wkurzysz się? - to było pytanie retoryczne, a odpowiedź na nie oczywista. Wkurzy się i zakaże mi grania w nogę. Wtedy ja będę próbowała na nim wymusić pozwolenie na grę w piłkę nożną. On się zgodzi, a ja będę ucieszona. Nie, nie będzie tak. Tak było wcześniej. Odkąd wróciła Elisa szanowny doktor Adrien zaczął zachowywać się inaczej, i na sto procent nie pozwoliłby mi grać w nogę.
       - Dlaczego ty jej tak nie lubisz? - spojrzałam na ojca. Nie myślałam, że może zadać takie pytanie. Pytanie, na które sama nie umiałam odpowiedzieć, przez co milczałam. Ojciec kiwnął głową. - Wiedziałem, że nie masz powodu.
- Była w więzieniu, to wystarczający powód.
- Masz po niej charakter.
- Sugerujesz, że ja też w przyszłości trafię do więzienia?
- Nie, w żadnym wypadku. Przynajmniej mam taką nadzieję. Zacznij traktować Elisę jak swoją matkę.
- Nie wymagasz ode mnie za dużo?
- To nie jest dla ciebie problem.
- Jest, tato. Nawet nie wiesz jak to jest siedzieć w salonie obok przestępczyni...
- Nawet nie wiesz - przerwał mi podniesionym głosem. - za co trafiła do więzenia. Nie wiesz, jaka jest. Pozwól jej zaprzyjaźnić się z tobą, albo ty to zrób. To naprawdę wspaniała kobieta. - to już powiedział ciszej. Odwróciłam głowę.
- Mówisz tak tylko dlatego, że to twoja żona. - spojrzał na mnie.
- Jesteś o nią zazdrosna. Bez potrzeby. Zawsze byłaś moją córką, i zawsze nią będziesz. - trafił w czuły punkt. Byłam zazdrosna o Elisę, ponieważ ojciec zazwyczaj najwięcej uwagi poświęcał mi. Teraz poświęcał jej. Na dodatek dzięki niej wyśmiewała mnie cała szkoła.
- Nie jestem o nią zazdrosna. - wysiadłam z samochodu, ponieważ dojechaliśmy już na miejsce.
- Mów co chcesz Mel, ale widać, że jesteś. - weszliśmy do środka.
        Zadzwonił telefon. Wcisnęłam "odrzuć", po raz kolejny. Próbowałam skupić się na lekcjach, nie na telefonie. Byłam rozproszona, ponieważ na wcześniejszy trening przyszła Elisa z Rose. Byłam wkurzona na siostrę, że wzięła tu matkę. Szczególnie, że później Katie Bell, oprócz mnie jedyna dziewczyna w drużynie, wyśmiewała się ze mnie. Miałam już tego dość, chociaż milczałam. Nie chciałam nikomu pokazywać, że sobie nie radzę i mam już dość treningów, matki i szkoły.
       Kolejny raz telefon. Kolejne "odrzuć". I tak cały czas. Wreszcie wyłączyłam telefon, i skończyły się telefony. Nie miałam ochoty na rozmowę z Jake'iem i Colinem, nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Nie mogąc skupić się na lekcjach włączyłam telewizor i schowałam książki do plecaka. Położyłam się na łóżku, próbując zebrać myśli. Na próżno. Nie dałam rady skupić się na czymkolwiek, dlatego po prostu zamknęłam oczy z nadzieją, że uda mi się usnąć. Widać, zmęczenie musiało być ogromne, skoro dość szybko usnęłam. Niestety, śniły mi się koszmary związane z moją matką.
       Rano szybko ubrałam się i umyłam. Pomyślałam, że zrobię ojcu przyjemność i zjem z Elisą i siostrami śniadanie, zamiast zjeść je w szkole. Tak więc w ciszy jadłam. Nie powiem, podobała mi się ta cisza. Szkoda, że wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to cisza przed burzą, która miała się rozpętać w szkole.
      Ze szkoły wróciłam z załamaniem nerwowym. Odebrał mnie ojciec, który musiał się zwolnić z pracy, ponieważ nie dało się mnie uspokoić. Cały czas płakałam, i nawet Jake i Colin nie dali radę mnie uspokoić. Byłam roztrzęsiona, i to wszystko dzięki kilku wrednym żartom, które mi zrobili osoby ze szkoły, i tego całego, cholernego, wyśmiewania. Po takim czymś ciężko było zachować spokój, a ja tego nie potrafiłam. Pobiegłam do łazienki, gdzie schowałam się w jednej z kabin i zaczęłam płakać. I tak sobie płakałam, dopóki nie przyjechał tata wezwany przez nauczycieli i mnie nie uspokoił.