wtorek, 24 września 2013

Odcinek 3

          - Melissa, zostań chwilkę po lekcji. - spojrzałam na nauczyciela. Miałam go już dość - nie dość, że zrobił nam dzisiaj na lekcji wychowawczej pogadankę o tolerancji, w której mówił, że powinniśmy tolerować morderców, złodziejów, obcokrajowców, osoby z innym kolorem skóry itd., patrząc przy mówieniu o mordercach na mnie, to jeszcze uczył przedmiotu, którego nienawidzę, podobnie jak większość osób w szkole, czyli matematyki. - Po pierwsze, gratuluję zwycięstwa. Po drugie, na korytarzu widziałem, jak wiele osób ci dokucza. Jeśli chcesz, żebym z nimi porozmawiał na ten temat...
- Nie, nie trzeba. Poradzę sobie. - powiedziałam kierując się ku wyjściu. Chciałam jak najszybciej dołączyć do Colina i Jake'a, którzy czekali na mnie przy drzwiach od klasy.
- Widać, że nie dajesz sobie z tym rady. Melissa, muszę zainterweniować. Należy to do moich obowiązków.
- Nie możemy udać, że nic pan nie widział? Będzie tak o wiele lepiej.
- Dla kogo? Dla ciebie? Na pewno nie, dalej będą się z ciebie wyśmiewać, a ty sobie z tym nie poradzisz. Dla mnie? Również nie, nie lubię patrzeć, jak moi uczniowie mają kłopoty i nie dają sobie z nimi rady. - westchnęłam.
- Proszę pana, wszystko jest w porządku. Proszę mi uwierzyć, dam sobie z tym radę. Nie długo wszyscy o tym zapomną.
- Nie, Melissa. Oni nie zapomną, a ty będziesz dalej wyśmiewana. Czym szybsza moja interwencja, tym mniej będą ci dokuczać. - nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Jak zazwyczaj mam odpowiedź na wszystko, tym razem nie miałam, przez co postanowiłam po prostu wyjść z klasy.
- Przepraszam, muszę już pójść. Za chwilę mam trening, nie mogę się spóźnić. Do widzenia. - wyszłam z klasy. Poszłam szybko do szatni szczęśliwa, że raczej wszyscy z mojej klasy już wyszli. Jednak idąc tam, nigdy nie pomyślałabym, że mój ojciec wziął sobie wolne i przyjechał do mnie do szkoły, a na dodatek zachciało mu się rozmawiać z Jake'iem i Colinem. Miałam tylko nadzieję, że nie puszczą pary z ust, że powiedziałam im, co się dzieje u nas w domu. Na szczęście, nic nie powiedzieli.
           - Co ty tu robisz, tato? - spytałam idąc korytarzem w jego stronę. Wyglądał na wyluzowanego, jednak mieszkałam z nim na tyle długo, żeby wiedzieć, że tak naprawdę nie jest. Czekał tylko, aż będziemy sam na sam, i powie mi to, co ma mi do powiedzenia. A ja dokładnie wiedziałam co chce mi powiedzieć. Mianowicie, chciał mi przypomnieć, że jeśli w domu nie będę się dobrze zachowywała, to mogę tylko pomarzyć o zagraniu w piłkę nożną.
- Przyjechałem po ciebie. Jak w szkole? - wzruszyłam ramionami. - Dostałaś jakieś oceny? - pokręciłam głową i zaczęłam ubierać buty. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek rozmowy z nim.
- Czemu nie jesteś w pracy? - spytałam.
- Mam zaległy urlop, który muszę wykorzystać.
- Miałeś go zostawić na nasze wakacje. Chyba, że odechciało Ci się jechać. - spojrzałam na niego uważnie. Colin i Jake wyczuli, że zaraz nie będzie miło, ponieważ prowokuję ojca, więc postanowili się zmyć.
- Pa Mel, do widzenia panie Consalide. - krzyknęli i wyszli ze szkoły.
- Co ty, Mel, wyprawiasz?! - szepnął groźnie ojciec.
- Nic. - wstałam i wyszłam ze szkoły. Ojciec nic nie odpowiedział. Najwyraźniej czekał, aż dojdziemy do samochodu. Nie myliłam się. W samochodzie dostałam ostrą reprymendę...

wtorek, 17 września 2013

Przepraszam, że dawno nic nie pisałam. Niestety, jeszcze przez jakiś czas nie dam rady nic napisać z powodu choroby. Nie wiem przez jaki czas, na razie czuję się coraz lepiej, ale uznałam, że lepiej będzie jak wyjaśnię dlaczego wczoraj nie było kolejnej części opowiadania :)

poniedziałek, 9 września 2013

Cz. 2

Cz. 2
         Nawet nie zauważyłam kiedy, usnęłam. Po obudzeniu się rano, zeszłam na dół, gdzie siedziała Elisa i rozmawiała z moimi siostrami. Poczułam się nieswojo. Podeszłam do kanapy, usiadłam na niej i włączyłam pilotem telewizor.
- Włącz na wiadomości. - powiedział ojciec, którego wcześniej nie zauważyłam. Nie patrząc na niego przełączyłam na stację z wiadomości, jednak szybko wróciłam do poprzedniego kanału, ponieważ w telewizji mówili o kobiecie, która właśnie siedziała przy stole z moimi siostrami. - Włącz na wiadomości. - rozkazał spokojnym, lecz szorstkim, głosem. Zignorowałam to. - Melissa, włącz na wiadomości! - podniósł głos. Przewróciłam oczami, westchnęłam, i przełączyłam. Na szczęście przestali już mówić o Elisie. Nie dość, że siedziała w moim salonie, to jeszcze puszczali jej zdjęcie w wiadomościach. Miałam nadzieję, że szybko się wyprowadzi, chociaż wiedziałam, że tak nie będzie. Przecież to był też jej dom.
       Zadzwoniła moja komórka. Chciałam wstać i odebrać ją, ale mój tata mnie wyprzedził. Wstał, odebrał ją i powiedział, że nie mogę rozmawiać. Nie wiedziałam co powiedzieć - po pierwsze, tata nigdy nie odbierał moich telefonów, i to jeszcze bez mojej zgody. Po drugie, co go obchodziła moja komórka? Szybko otrząsnęłam się z szoku.
- Ej, to moja komórka! No i przecież mogę rozmawiać! - krzyknęłam.
- Trochę szacunku, Melissa. - powiedział tata oschłym głosem. - Chcielibyśmy z wami porozmawiać o czymś, a szczególnie z tobą, Mell. - spojrzał najpierw na mnie, a później na matkę. - Nie podoba nam się twoje zachowanie. - patrzył na mnie. - Masz go zmienić.
- Bo inaczej? - spytałam zadziornym tonem.
- Bo inaczej w swoim życiu nie zagrasz już żadnego meczu. Dziewczyny - spojrzał na moje siostry. - wasze zachowanie jest bardzo dobre, ale gdyby przyszło wam do głowy zachowywać się jak Melissa, uprzedzam was, że dopóki mieszkacie pod moim dachem i jesteście na moim utrzymaniu, nie pójdziecie na żadne zajęcia z fotografii.
- Czemu im nie zabronisz robić zdjęć, tak jak mi trenować nogę?! - uniosłam się.
- Melissa, ostrzegam cię. - przewróciłam oczami i poszłam do swojego pokoju przebrać się w ciuchy, a później nic nie mówiąc wyszłam z domu kierując się w stronę domu Colina. Był też u niego Jake. Z tego co mówili, to wywnioskowałam, że Jake przyszedł do Colina po meczu i spał u niego. Z domu wyniosłam pochmurną minę. Moi przyjaciele zauważyli to, i pytali, co się stało. Opowiedziałam im wszystko. Byli zdziwieni.
- Czekaj... Czyli Elisa Consalide to twoja matka? - spytał Colin. Kiwnęłam głową.
- Ta Elisa Consalide? Ta, która była w więzieniu? - spytał tępo Jake.
- A o jakiej  ciągle rozmawiamy?! - spytał go Colin.
- O tej, co jest matką Melissy... - przewróciłam oczami. Jake był... mało kumaty. Na szczęście, po chwili potrafił ogarnąć o co chodzi. Tak też było w tym przypadku - po minucie wszystko zrozumiał. - Ta przestępczyni Elisa Consalide jest matką Mell, tak? - pokiwaliśmy z Colinem głową. Westchnęłam.
- Nie martw się Mell... To pewnie kłamstwo. - próbował pocieszyć mnie Colin.
- Ta kobieta mieszka ze mną. I póki jest trzymana wersja, że jestem jej córką, w szkole będę mieć piekło.
         Miałam rację - w szkole miałam piekło. W poniedziałek rano, nie wiadomo skąd, cała szkoła wiedziała, że Melissa Consalide jest córką przestępczyni. Cały czas widywałam na twarzach moich "przyjaciół" pogardę. Kiedy ja szłam korytarzem, wszyscy nagle milkli i gapili się na mnie. Raz nawet jakiś chłopak krzyknął, prawdopodobnie nie wiedząc, że jestem wystarczająco blisko niego żeby to usłyszeć, że powinni być dla mnie mili, bo jeszcze im coś zrobię, no bo skoro jaka matka, taka córka... Myślałam wtedy, że spalę się ze wstydu. Nie dość, że mieszkałam z kobietą, której praktycznie nie znałam, a była przestępczynią, to jeszcze straciłam wszystkich moich przyjaciół, z wyjątkiem Jake'a i Colina. Byłam im wdzięczna, że są przy mnie w trudnych chwilach i wspierają mnie.

poniedziałek, 2 września 2013

Część 1

          Zeszłam na dół. Schody którymi schodziłam, prowadziły prosto do salonu.
- Przyjdziesz na mecz tato, prawda? - spytałam ojca, stojąc już pod drzwiami wyjściowymi. Tata kiwnął głową.
- Wiesz skarbie, że nie odpuściłbym sobie tego meczu.
- Tego, ani żadnego innego. - powiedziała Rose, moja najstarsza siostra. Siedziała na kanapie i oglądała telewizję z Lissą, moją drugą siostrą. W telewizji leciała akurat wiadomości, i mówili, że Elisa Consalide opuściła areszt. Troszeczkę się zdziwiłam, że ta kobieta ma na nazwisko tak, jak ja, ale nie przejęłam się tym.
- Wy też przyjdziecie? - spytałam się dziewczyn. Pokiwały głową, a Rose westchnęła. Dokładnie wiedziałam, o co jej chodziło. Tata i siostry zawsze chodziły na mecze piłki nożnej. Jeszcze nigdy nie opuścili żadnego mojego meczu, więc zdziwiłam się, gdy tym razem pojawiły się same siostry. Po meczu poszłam do nich i spytałam się, gdzie jest tata. Powiedziały, że nie wiedzą, pogratulowały mi kolejnego zwyciężonego meczu i poszły na autobus, którym miały jechać na zajęcia z fotografii. Właśnie dlatego wróciłam sama do domu, a gdy weszłam do mieszkania, zobaczyłam, że tata siedzi w salonie, przy stole, z kobietą, o której mówili tego dnia w wiadomościach, że wyszła z aresztu. Nic nie mówiąc, chciałam pójść do mojego pokoju, ale tata zatrzymał mnie przy schodach.
- Melissa... Chodź tu. - odwróciłam się. Przeczuwałam, że zaraz dowiem się coś, czego nie chciałam wiedzieć, coś, co odmieni moje życie. Nie myliłam się. - Pamiętasz, jak zawsze chciałaś poznać swoją mamę? Teraz masz na  to okazję.
- Nie rozumiem... - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jestem twoją matką. - powiedziała kobieta siedząca przy stole z ojcem. Usta automatycznie mi się otworzyły, nie wiedziałam, co powiedzieć. To było nie możliwe, przecież ja nie miałam matki... Owszem, tata nigdy mi nie chciał powiedzieć, gdzie jest moja matka, co się z nią stało, ale przecież raczej nie przyszłaby po czternastu latach do domu, i nie powiedziała, że jest moją matką...
        Pobiegłam do swojego pokoju. Tam zamknęłam się na klucz. Przypomniałam sobie, co mówili o niej w wiadomościach - "Elisa Consalide opuściła areszt"... Consalide. Ja miałam tak na nazwisko. Ona miała tak na nazwisko. Byłyśmy całkiem podobne do siebie z wyglądu. Każdy, kto oglądał wiadomości, nie musiał się chyba domyślać, że jesteśmy spokrewnione. Nie, przecież to nie możliwe, żeby przestępczyni była moją matką. To na pewno jakieś brednie. Włączyłam telewizor. Na jednej stacji telewizyjnej, leciały akurat wiadomości. Również mówili o Elisie Consalide. Pokazali jej zdjęcie... Była taka podobna do mnie... Wyłączyłam telewizor. Ktoś zapukał do drzwi, a następnie nacisnął za klamkę. Drzwi się nie otworzyły - zamknęłam je na klucz.
- Melissa, otwórz! - krzyknął ojciec.
- Jestem zmęczona, chce odpocząć! - odkrzyknęłam. Po części było to prawdą - na meczu dałam z siebie wszystko, przez co byłam zmęczona. Ale nie na tyle zmęczona, żebym musiała na przykład spać, do czego była mi potrzebna cisza. Usłyszałam zgrzytanie w drzwiach. No pięknie, tata miał klucz. Klamka drgnęła i drzwi się  otworzyły. W progu stał tata, sam. Patrzył na mnie surowo.
- Co ty wyrabiasz?! - warknął przymykając drzwi. Jeszcze nigdy tak nie robił. - Rozumiem, że nie łatwo jest zaakceptować, że nagle będziesz mieszkać ze swoją matką...
- ... mieszkać?! - krzyknęłam z niepokojem. Jak to "mieszkać"?!
- ... ale trochę kultury, Melissa. Zachowuj się tak, jak powinnaś, jasne?! - odwróciłam od niego wzrok.
- Wyjdź stąd, chcę zostać sama. - powiedziałam chłodno. Ojciec bez słowa wyszedł z mojego pokoju.